środa, 17 lutego 2016

Zabawa w zupki



Wczoraj było bardzo… aktywnie. Natka rozbrykała się na dobre i nie chciała usiedzieć w miejscu (niekiedy jej się to zdarza, co do tej pory napawało mnie sporą dumąJ). A Kuba w wieku 3 tygodni albo postanowił się przytulać do mamy przez cały dzień, albo ma jakiś dużo wcześniejszy skok rozwojowy. W każdym razie – obydwoje szaleli. Ciężko trochę bawić się z 2-latką, gdy 3-tygodniowy szkrab non stop płacze i wkłada rączki do buzi pokazując, że chce jeść. I co tu wymyślić?

Uratowały mnie… zupki. Natka dostała zestaw plastikowych miseczek i talerzyków oraz łyżkę. Do misek wsypałam niewielką ilość soczewicy, ciecierzycy, ryżu, kaszy jęczmiennej i ryżowej (surowych, oczywiście) oraz nieco płatków kukurydzianych. Wytłumaczyłam ze 100 razy, że nie można tego jeść bez ugotowania, możemy się tylko bawić w jedzenie i postawiłam miseczki na podłodze. Córeczka załapała i z fascynacją przesypywała podane jej produkty do kolejnych miseczek. Potem robiła „babeczki” z ciecierzycy (w tym celu podałam jej dużo różnych foremek do babeczek). Dziecko bawiło się ok. godziny!!! A ja w spokoju (no, powiedzmy, że w spokoju) mogłam zająć się wciąż nie śpiącym Jasiem. Przy okazji udało mi się jeszcze dokończyć kilka zaległych zadań.

Po godzinie już chciałam krzyknąć, że kocham tę zabawę, gdy nagle zauważyłam, że Natka wyciągnęła resztę paczki ciecierzycy, przesypała ją do miseczek, pieczołowicie wymieszała je z soczewicą i ryżem.  Raczej już nie będę bawić się w Kopciuszka i oddzielać (w naszym wypadku) ciecierzycę od soczewicy. Dobra strona jest tego taka, że moja córka już ma przygotowany zestaw „zupkowy” na kolejne dni. Bo – z drobnymi modyfikacjami – zamierzam z tej zabawy jeszcze niejednokrotnie korzystać.

A na koniec Natka próbowała przesypać dość sporą zawartość jednej miski do drugiej. Z tym, że ta druga była mniejsza – i większość wylądowała na podłodze, co widać na zdjęciu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz